wtorek, 12 sierpnia 2014

Dzień ósmy... Transalpina

250 km pierwsze 40 km to wymarzona trasa dla każdego motocyklisty. Piękny równy asfalt z wieloma zakrętami. Ruchu prawie wcale, przez wiele kilometrów nie widzimy żadnych pojazdów... i zaczęło się... pierwsze samochody... asfalt jakby gorszy, poprzecinany pasami szutru o szerokości około 1 m. No nic damy radę... taaaa. Po 40 km dotarliśmy do pierwszej tamy i dalej nie widać już asfaltowej drogi została już tylko droga szutrowa. Krótki rekonesans i jednak jest po około100 m znów widać asfaltową drogę. Pojawiły się także samochody ciężarowe z drzewem jadą, a jakość drogi im nie przeszkadza, oczywiście innych na drodze nie zauważając, gnając przed siebie wzniecają tumany kurzu w miejscach, gdzie łączą się kolejne partie asfaltu. Po kolejnych kilometrach znowu szutr, nie zastanawiając się jedziemy dalej. Przed końcem pierwszego etapu widzimy koniec drogi. Została droga nieutwardzona innej nie widać.  Krótki oddech i dalej w drogę... po około 300 m widzimy asfalt.
Pierwszy etap skończony...

Tu spotkaliśmy Polaka na Gold Wing-u, kilka słów i pojechał na skróty na Transfogarawską, a nam zostało wspiąć się na najwyższą część Transalpiny...   Udało się... droga dużo lepsza, brak pobocza, ale równo i gładko, a widoki nie do opisania... są też minusy bo zrobiło się zimno i pojawiła się mgła. Jeszcze tylko zjechać i szukamy noclegu. Transalpina zrobiła na mnie większe wrażenie od swojej słynnej sąsiadki Transfogarawskiej, ale to trzeba zobaczyć i przeżyć samemu...

Dzięki Adamko, że znów mnie namówiłeś... ten opis dedykuję Tobie, bardzo żalujemy z Mudlunkiem, że nie udało się nam przejechać tej trasy razem z Tobą i Adamem :-(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz