585 km O poranku śniadanie, montaż ładowanego przez noc akumulatora i w drogę. Pierwsze tankowanie i przeżyłem szok do 12 litrowego zbiornika wlałem 11,94 litra paliwa, czyli szybka jazda autostradowa pochłania zdecydowanie więcej benzyny :-) Kolejne tankowanie po 220 km i Mudlunek załatwiła 2 h doładowanie akumulatora. W sumie jak to dobrze, że zabrałem ze sobą prostownik... Kolejne 220 km i dotarliśmy do Szczecina. Bagaże do domu, a motocykle do garażu i znów niespodzianka nie udało się odpalić, powód za mało prądu, ale wystarczyło na to by odpalić na pych. Mudlunek spisała się w roli pchającej rewelacyjnie :-) W garażu ponowne ładowanie, bo w niedzielę przede mną ostatnie 363 km...
Witam na swoim blogu... Blog ten powstał abym mógł dzielić się z innymi swoją wielką pasją jaką są motocykle...
Strony
- Strona główna
- 2017 Zloty i wyjazdy
- 2016 Zloty i wyjazdy
- 2015 Zloty i wyjazdy
- 2014 Zloty i wyjazdy
- 2013 Zloty i wyjazdy
- 2012 Zloty i wyjazdy
- 2011 Zloty i wyjazdy
- 2014 Śladami Drakuli
- 2013 Jedziemy do Afryki ..... czyli wyprawa do Maroka
- 2012 Polska - Czechy - Austria - Węgry - Słowacja - Czechy - Polska 03-17.08.2012
- 2011 Tour de Pologne
czwartek, 21 sierpnia 2014
środa, 20 sierpnia 2014
Dzień szesnasty... Norymberga
315 km Diagnoza w warsztacie padł alternator :-( Po całodniowym ładowaniu akumulatora ruszyliśmy w drogę... i udało się dojechaliśmy do Norymbergi. Na miejscu ponowne podłączenie akumulatora do prądu, niech zbiera siły na jutro. Szybka kolacja i nocne zwiedzanie miasta. Norymberga jest przepiękna. Pomimo bombardowania przez aliantów udało się odbudować całą starówkę, kamień po kamieniu... Naprawdę warto zobaczyć.
niedziela, 17 sierpnia 2014
Dzień piętnasty... Awaria :-(
302 km W drodze padło mi ładowanie i jesteśmy uziemieni w Salzburgu. Podobno regulator napięcia ale diagnoza dopiero jutro :-( Po kilku godzinnej walce z PZU przyjechała pomoc drogowa i zabrali motocykl do serwisu. Nam zapewniono nocleg w blisko usytuowanym hotelu **** chociaż noc zapowiadała się pod gołym niebem wszystko skończyło się dobrze... rano do serwisu i zobaczymy co będzie dalej...
sobota, 16 sierpnia 2014
Dzień trzynasty... Wiedeń cd. 1
Dzień dwunasty... Wiedeń
270 km Do Wiednia dojechaliśmy bez problemowo chociaż ostatnie 40 km w deszczu. Nocleg na Camping Wied Süd w cenie 70€ za 2 osoby, 2 motocykle i 3 noce. Po przyjeździe poczekaliśmy chwilę aż przestanie padać i szybko postawiliśmy namiot. Po chwili znów deszcz więc szybka kolacja do namiotu i spać.
czwartek, 14 sierpnia 2014
Dzień jedenasty... deszcz w Budapeszcie
0 km Rankiem udało się nam pozwiedzać. Budapeszt jest przepiękny. Polecam kupić bilet 24 h na wszystkie środki transportu i zwiedzać metrem i tramwajem nr 2. Od 12 cały czas pada :-(
Dzień dziesiąty.... Budapeszt
422 Km dotarliśmy do Budapesztu. Nocujemy tradycyjnie na BickerCamp 10 € za noc od osoby. Po drodze zajechaliśmy na tor Formuły 1 Hungaroring. Przez płot dużo nie widzieliśmy, a i dojazd upierdliwy. Po raz pierwszy rozłożyliśmy namiot, ponieważ cena 50 € od osoby za noc w pokoju szybko wybiła nam z głowy fanaberie :-)
wtorek, 12 sierpnia 2014
Dzień dziewiąty... droga do Arad
358 km Wstaliśmy rano, pakowanie jak codzień i w drogę, niestety po 5 km okazało się, że dalej nie pojedziemy bo droga zaknięta do 12:00, a więc musielibyśmy czekać ponad 3 godziny na jej ponowne otwarcie. Rzut oka na mapę i dochodzimy do wniosku, że zamiast przez Petrosani udamy się przez Bäile Herculane niby 70 km dalej ale nie trzeba czekać... więc jedzie my :-)
Trasę pomiędzy Baia de Arama, a Bäile Herculane polecam każdemu, urokliwa droga z dość dobrą jak na Rumunię nawierzchnia, oczywiście dziury obowiązkowe ale da się bezstresowo przejechać. Osobiście polecam o ile ktoś nie wiedział.
Dzień ósmy... Transalpina
250 km pierwsze 40 km to wymarzona trasa dla każdego motocyklisty. Piękny równy asfalt z wieloma zakrętami. Ruchu prawie wcale, przez wiele kilometrów nie widzimy żadnych pojazdów... i zaczęło się... pierwsze samochody... asfalt jakby gorszy, poprzecinany pasami szutru o szerokości około 1 m. No nic damy radę... taaaa. Po 40 km dotarliśmy do pierwszej tamy i dalej nie widać już asfaltowej drogi została już tylko droga szutrowa. Krótki rekonesans i jednak jest po około100 m znów widać asfaltową drogę. Pojawiły się także samochody ciężarowe z drzewem jadą, a jakość drogi im nie przeszkadza, oczywiście innych na drodze nie zauważając, gnając przed siebie wzniecają tumany kurzu w miejscach, gdzie łączą się kolejne partie asfaltu. Po kolejnych kilometrach znowu szutr, nie zastanawiając się jedziemy dalej. Przed końcem pierwszego etapu widzimy koniec drogi. Została droga nieutwardzona innej nie widać. Krótki oddech i dalej w drogę... po około 300 m widzimy asfalt.
Pierwszy etap skończony...
Tu spotkaliśmy Polaka na Gold Wing-u, kilka słów i pojechał na skróty na Transfogarawską, a nam zostało wspiąć się na najwyższą część Transalpiny... Udało się... droga dużo lepsza, brak pobocza, ale równo i gładko, a widoki nie do opisania... są też minusy bo zrobiło się zimno i pojawiła się mgła. Jeszcze tylko zjechać i szukamy noclegu. Transalpina zrobiła na mnie większe wrażenie od swojej słynnej sąsiadki Transfogarawskiej, ale to trzeba zobaczyć i przeżyć samemu...
Dzięki Adamko, że znów mnie namówiłeś... ten opis dedykuję Tobie, bardzo żalujemy z Mudlunkiem, że nie udało się nam przejechać tej trasy razem z Tobą i Adamem :-(
niedziela, 10 sierpnia 2014
Dzień siódmy... Transfogaraska
363 km Po całym dniu odpoczynku wyruszyliśmy zdobyć trasę Transfogaraską...
Od strony południowej słonecznie i uroczo. Dużo samochodów, motocykli, a nawet kilka rowerów. Po przejechaniu przez tunel, a właściwie już pod koniec tunelu... korek :-( po wyjechaniu z tunelu przywitała nas tradycyjna mgła., co uniemożliwiło nam podziwianie widoków.... o ile nie trafi się na kogoś z nogą na hamulcu to zjazd jest dość przyjemny. Od strony Curtea de Arges trzeba tankować przy monastyrze bo to ostatnia stacja benzynowa przed wjazdem na górę :-)...
Dzień szósty.... Curtea de Arges...
Kilometrów 0. Dzień serwisowy, kupiłem i naprawiłem czujnik ręcznego hamulca, zasadniczy koszt 40 lei. Wyregulowałem też hamulec nożny, pomocniczy. Mudlunek kupiła smar do łańcucha 52 lei. Korzystając z okazji zwiedziliśmy Katedrę monastyru Curtea de Arges...
Koszt opony Pirelli 140/90/15 850 lei, Metzeler 1200 lei. Brak na miejscu, oczekiwanie 1 dzień o ile nie jest to weekend.
Dzień piąty... Bran
176 km Zwiedziliśmy jeden z zamków Drakuli...
Zamek jak zamek ładnie utrzymany tak on jak i teren wokół.... nie wiem tylko czy 40 minut czekania i 25 lei za zwiedzanie oraz 20 lei za zdjęcia to nie za drogo...?
Niestety Adamko i Adam ....musieli niespodziewanie wracać... Wieeeelka szkoda :-(
piątek, 8 sierpnia 2014
czwartek, 7 sierpnia 2014
Dzień trzeci... czyli Rumuńskie drogi
307 km i dziura na dziurze, drogi klasy czerwonej i żółtej... nie wiadomo jak to dzielą czerwona okazała się gorszą od żółtej. Miejscami nie było jak przejechać. Wieczór mieliśmy w towarzystwie kota
Dzień drugi Sapanta
462 km i 4 kraje trochę trzeba się nawyginać by ominąć Ukrainę. Nawigacje przegrały z mapą... drogi w miarę do jazdy.
Dzień pierwszy, przejazd przez Polskę
sobota, 2 sierpnia 2014
2014 Śladami Drakuli...
Tym razem odwiedzimy rodzinne strony Włada III Palownika zwanego też Drakulą – hospodar wołoski w latach 1448, 1456-1462 oraz 1476 z dynastii Basarabów. Stanowił inspirację dla postaci książkowego i filmowego Drakuli.
Adamko zaplanował do przejechania dwie legendarne trasy: Transforgarską i Transalpinę.Ekipa w tym roku powiększyła się o Mudlunka i Adama i kolejne dwie hondy.
Plan jak co roku pewnie wielokrotnie ulegnie modyfikacjom, ale w miarę możliwości będziemy starali się to opisywać na bieżąco.Adamko opisuje swoje spostrzeżenia w tym blogu.